Autor Wiadomość
dumna
PostWysłany: Śro 18:54, 25 Lip 2012    Temat postu:

napewno nie razem bo to meczarnia a każdy prędzej czy później bedzie prowadzić podwójne życie. nie można małżeństwa traktować w kategoriach na dobre i zle...to sie juz zdewaluowało...nie ma wojny ludzie nie wracają z obozów koncentracyjnych...takie sytuacje potrzebne sa do tego by sie szanowac choc tez nie zawsze..bo wszystko zalezy od ludzi.
ja z moim lokatorem( mezem go nie nazwe) ojcem moich corek jestem pod jednym dachem moim rodzinnym.zyjemy jak pawel i gawel juz prawie 8 lat a ja teraz czekam na sprawe bo uwazam ze kazdy ma prawo do swojego zycia i lepiej sie rozejsc niz tkwic w dusznym ukladzie. i jestem dumna z tego ze po tylu latach zdecydowalam sie na to. do wszystkiego trzeba dojrzec. i jak zawsze wina lezy po srodku a kazda sytuacja jest indywidualna.
Dora
PostWysłany: Śro 18:52, 25 Lip 2012    Temat postu:

Jestem po ślubie już 30 lat . Mam dwóch dorosłych synów. Oboje pracujemy i całkiem przyzwoicie nam się żyje . Wielkie uczucie już dawno wygasło , jesteśmy ze sobą bo się rozumiemy , wspieramy , mamy wspólne sprawy . Śpimy już od jakiegoś czasu oddzielnie , ale to wcale nie jest powodem do rozwodu . Seks jest ważny jak człowiek jest młody , później już trzeba brać pod uwagę inne sprawy. Przede wszystkim zdrowie . Jeżeli nie masz w partnerze przyjaciela to taki związek nie ma sensu , a przecież można sypiać z wrogiem i wtedy jest problem . Takie przykłady są wśród naszych znajomych i im należy współczuć . Jeżeli ludzie się rozumieją to dlaczego nie?
ja
PostWysłany: Śro 18:51, 25 Lip 2012    Temat postu:

Widzę grupa wsparcia ogromna! Świetnie widać nie jesteśmy sami. Będę pewnie pisać to co większość z was ale i mnie dopadło to życie we dwoje a osobno. Ale nie - ja nie jestem samotna! mam cudowną córeczkę. i plany. i jestem za młoda żeby się poddawać związkowi z którym nie wiąże przyszłości. Bo co to niby za przyszłość. Nie rozmawiamy. Nie kochamy się. W zasadzie jedyne co nas łączy to wspólne mieszkanie i córeczka. On mówił że kocha i będzie o mnie walczył i na słowach poprzestał. Pewnie jest w tym wiele mojej winy. Bo wychodzę z założenia, że "do tanga trzeba dwojga". Nie obwiniam go. Ja po prostu jestem na etapie, że już nie chcę. Nawet życzę mu z całego serca żeby poznał jakąś fajną kobietę, z którą ułoży sobie życie. Będzie łatwiej przekonać go do rozwodu, bo jak na razie nic z tego. Opinia rodziny - no cóż. Też się boję tego ale TO MOJE ŻYCIE!!!!
babicz
PostWysłany: Śro 18:42, 25 Lip 2012    Temat postu:

Nie rozwodz sie czasem i nie zgadzaj na rozwód, bo każda forma rozwodu generuje podział majątku na połowę! Badź spokojna i twarda i cierpliwa. Nie płacz tylko sie módl. Różaniec codzienny czyni cuda. Nie takie szataństwo pokonała Matka Boża. Nie jesteś sama pamiętaj!
barka
PostWysłany: Śro 18:40, 25 Lip 2012    Temat postu:

jezeli żyjecie obok siebie, to sprawa prosta, znajdź sobie faceta i żyj dla siebie a dzieci w niczym nie przeszkadzają, kazde sobie tylko nie daj sie wykolegowac z majątkiem, znam przypadek z autopsji gdzie każde zyło sobie a po jego śmierci okazało sie że pieniądze zapisał kochance pomijajac dzieci i wnuki. Zadbaj o siebie!
uszatek
PostWysłany: Śro 18:39, 25 Lip 2012    Temat postu:

Jeżeli kryzys jest przejściowy to można spróbować ratować związek, ale jeżeli taki stan trwa latami to nie ma czego ratować, on i ona to tak naprawdę dwoje obcych sobie ludzi pod jednym dachem, na pokaz niby zgodne małżeństwo, to farsa.Taki związek lepiej zakończyć niż udawać,że wszystko jest ok.
Barka
PostWysłany: Śro 18:38, 25 Lip 2012    Temat postu:

U mnie jest podobnie tylko, że ja nienawidzę swojego męża, ale trudno zrobić ten pierwszy krok jak są dzieci, nawet jeśli są już dorosłe.
Eli
PostWysłany: Śro 18:37, 25 Lip 2012    Temat postu:

Nic bym nie zmieniła w twojej wypowiedzi oprócz jednego słowa MĘZA.Uśmiecham się,odpowiadam w miarę grzecznie i za plecami pokazuję palec w wymownym geście
Me
PostWysłany: Śro 18:36, 25 Lip 2012    Temat postu:

To co piszesz jest dla mnie przerażajace, bo tak trudno mi jest słuchac jask mój mąż po 40 latach ,mówiże mnie nienawidzi, bo sie żle ożenił i ja nie wiem co z tym zrobi,ć nie ruzumiem tego , nic złego mu nie zrobiłam, ale jestem ciągle o coś oskarżana i czuje sie przez niego dreczona. nie mam juz siły.
Eli
PostWysłany: Śro 18:35, 25 Lip 2012    Temat postu:

Masz rację, czas działa jedynie na naszą niekorzyść, bo życie mija szybko a człowiek trwa w takim chorym związku, gdzie praktycznie nie ma już nic, ani wspólnych planów, zainteresowań, ani normalnych rozmów, ani miłości ani czułości, są za to ciągłe pretensje o każdy drobiazg, kłótnie i mijanie się bez słowa przez długie miesiące, być może jedyne co łączy to dzieci i wspólny majątek, więc może warto zdobyć się na odwagę i zakończyć coś co jest przyczyną naszego smutku, frustracji, rozczarowań, choćby po to by za kilka lat nie stać się osobą zgorzkniałą, bo niestety trwanie w takim związku do niczego dobrego nie prowadzi.
ADX
PostWysłany: Śro 18:33, 25 Lip 2012    Temat postu:

JEŚLI MASZ PISAĆ TAKIE ŻENUJĄCE SWOJE PRZEMYŚLENIA TO NIE PISZ NIC ... JESTEM W TAKIM ZWIĄZKU I Z KAŻDYM DNIEM CORAZ BARDZIEJ NIENAWIDZĘ SWOJEJ ŻONY .... CZAS NICZEGO NIE LECZY I NIE ŁAGODZI A WRĘCZ PRZECIWNIE
Ble
PostWysłany: Śro 18:33, 25 Lip 2012    Temat postu:

to silniejsze zniszczy to słabsze psychicznie ?? o takim dogadaniu mówisz ?? od razu widac ze facet
CIDI
PostWysłany: Śro 18:32, 25 Lip 2012    Temat postu:

kim kolwiek jestes głupio piszesz i żle doradzasz.....sam miałem kryzys i wiem ze nawet jesli jedno chce a drugie nie to z czasem obydwoje dojda do ładu
odważna
PostWysłany: Śro 18:31, 25 Lip 2012    Temat postu:

Nie jesteś odosobnionym przypadkiem, takich małżeństw gdy żyją nie z sobą lecz obok
jest wiele, jest męczarnia, więc najlepszym wyjściem byłby rozwód, tylko czasami
trudno podjąć decyzję z różnych powodów, ale trzeba, bo życie mamy jedno.
Anna W.
PostWysłany: Śro 18:29, 25 Lip 2012    Temat postu: Razem czy osobno

Dlaczego życie obok siebie to męczarnia ? Zależy od kultury tych dwojga co nie ? Żyję w takim związku. Za dużo mamy do stracenia i dzieci też. On ma swoje życie po za domem ja swoje . W domu jest spokój, i tak jak być powinno . Śpimy osobno tłumacząc dzieciom że to dla higieny . Tak będzie już do końca, na bank. Jak i on tak i ja nie mamy zamiaru wiązać się z kimś na stałe. Z tego co wiem jego partnerka też nie chce stałego związku jak i mój Grzesiek też . Stało się.... gdzieś te uczucia które nas połączyły zapodziały się i co mieliśmy sobie piekło urządzać ? Bez sensu po co ? Na szczęście dogadaliśmy się i jest dobrze.

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group