Forum starość nie radość ? Strona Główna starość nie radość ?
Życie w starszym wieku też może być radosne
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zdążyć przed śmiercią

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum starość nie radość ? Strona Główna -> etyka, moralność, światopogląd
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Renata Arendt - Dziurdzik
Gość






PostWysłany: Śro 10:03, 31 Paź 2007    Temat postu: Zdążyć przed śmiercią

Kilka lat temu znajomy ksiądz zapytał mnie, czy naprawdę wierzę w to, że kiedyś umrę. To pytanie trafiło w czuły punkt. Czy naprawdę w to wierzymy? Czy wierzymy, że kiedyś – a może już jutro – trzeba będzie na zawsze rozstać się z tymi, których kochamy.


Relacje ludzi, którzy nagle stracili bliskich, są źródłem bezcennej wiedzy o nas samych. Są wyzwaniem – każą ryzykować miłość w każdej chwili życia. Nie czekać, ponieważ nie ma chwili do stracenia, gdy każda może być ostatnia. Z perspektywy śmierci okazuje się, że niewiele poza naszymi relacjami z ludźmi wytrzymuje próbę czasu. To, co wydaje się banalne i nadużywane, że najważniejsza jest miłość, dociera do serca rozdzieranego rozpaczą po stracie.

Maria Winiarska opowiada o swojej pięć lat temu zmarłej siostrze Basi z miłością i smutkiem, z tęsknotą i żalem. Jej głos od czasu do czasu załamuje się i zdania przerywa krótki płacz. Oglądamy zdjęcia: kilkuletnie Basia i Marysia – szczęśliwe, pulchne, figlarnie uśmiechnięte dziewczynki, dziecięce oczy pełne ciekawości i zachwytu. Basia i Marysia w szkole teatralnej. Na scenie w siostrzanym duecie. Obie w ciąży. A potem już coraz więcej zdjęć osobno. Basia z niepełnosprawną córeczką Anią i mężem Pawłem. Marysia z córkami Hanią i Zosią, i mężem Wiktorem.

Gdy Maria widzi na ulicy dwie tak samo ubrane dziewczynki, aż kurczy się z bólu. – Mojej siostrzyczki już nie ma – mówi czule. Dopiero po śmierci Basi uświadomiła sobie, że utraciła siostrę dużo wcześniej, 20 lat temu.

– Basia urodziła niepełnosprawne dziecko i nasze drogi się rozeszły. Zahipnotyzowana własnym późnym macierzyństwem całkowicie oddałam się córkom i domowi. Nie wiedziałam, co przeżywa moja siostra, co myśli i co czuje. Nie było mnie w jej życiu. Straciłyśmy siebie.

– Jak to się mogło stać? – pyta wielokrotnie w trakcie naszej rozmowy. – Przecież miałam zdrowe dzieci, nie musiałam tak na nie chuchać. Basia nie prosiła o pomoc. Zadbana, świetnie ubrana, codziennie pływała, biegała, ćwiczyła jogę, żeby być w formie dla Ani. Dopiero potem dowiedziałam się, że na jedną, dwie noce każdego tygodnia oddawała niepełnosprawną córkę rodzicom, żeby odpocząć, pospać, poczytać. Była bardzo zmęczona. Nie starczało jej sił.

– Dlaczego nie otworzyła przede mną swojego zrozpaczonego serca? Dlaczego nie przyszło mi do głowy, żeby jej zaproponować: „daj mi Anię na noc, odpocznij”, „daj mi Anię na wakacje”? Tak, winię siebie za to, nie mogę sobie darować.

Prawdziwe życie miało dopiero nadejść. Kiedyś, w nieokreślonej przyszłości, miały mieszkać razem w białym domku bliźniaku. Miały rozmawiać. Miały sobie pomagać. Chodzić razem do teatru, a wieczorami wspólnie jeść kolacje.

Niedawno przejeżdżała obok domu bliźniaka, który na elewacji miał wymalowane imiona dwóch kobiet. Siostrzany dom? Sławka Łozińska, aktorka, która straciła syna studenta, mówi, że najlepiej płacze się w samochodzie. – To prawda – przyznaje Maria. – Można włączyć muzykę i krzyczeć z bólu, nikt nie słyszy.

Nie ma dnia, aby nie łapał jej kilkusekundowy szloch. Opłakuje nie tylko Basię. Trzy lata temu odszedł tata, półtora roku temu mama. „Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą, zostaną po nich buty i telefon głuchy...” – pisał ksiądz Twardowski. Porządkowała dom i nagle te buty, tyle butów po nich. I głuchy telefon. Już nie zadzwonią. Nigdy.

Basia miała wylew. Była na wakacjach w Kołobrzegu z niepełnosprawnymi dziećmi i ich rodzicami, gdy głowa rozbolała ją tak, że nie mogła się poruszać.

– Nie wiedziałam, jak się zachować – mówi Maria. – Bałam się chodzić do szpitala. Bałam się odbierać telefony od lekarzy.

Pożegnała się z siostrą już w kaplicy. – Siedziałam przy niej. Mówiłam do niej. Dotknęłam jej ręki, była lodowata. Pogłaskałam ją po głowie. Pocałowałam. Potem jechałyśmy do krematorium. Opowiadałam jej, gdzie właśnie jesteśmy, jakie ulice mijamy, tu byłyśmy wiosną, tu kręciłyśmy teledysk. Ogień w kilka sekund pochłonął jej ciało.

Jeździ na groby najbliższych. Opowiada im o sobie, o córkach, o życiu bez nich.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Śro 10:03, 31 Paź 2007    Temat postu:

Przytulałabym się do niego, dziękowała

Katarzyna Seredyńska straciła tatę dziewięć lat temu. – Pamiętam, żegnał się z mamą w przedpokoju – opowiada Kasia. – A mnie się nie chciało wstać z łóżka, „w końcu to tylko trzy dni”, pomyślałam.

Już nie wrócił. Ciało wyłowiono z jeziora, prawdopodobnie miał zawał. Dzień po pogrzebie Kasia wróciła do pracy. Wypłakała się dopiero po roku.

Ojcu i córce udało się prawdziwie spotkać.

– Po pierwszym roku studiów tata uznał, że czas, abym się usamodzielniła, studiowała, ale i zarabiała na siebie. Woził mnie na spotkania z pracodawcami. Pierwszy raz mieliśmy czas na rozmowy, wspólne słuchanie muzyki w samochodzie. To trwało trzy miesiące. Zobaczyła w tacie mężczyznę, który zmaga się z własnym losem, cierpi z powodu przemijania.

– Słuchaliśmy piosenek w wykonaniu Maryli Rodowicz „Niech żyje bal” i „Ale to już było...” i nagle tata popatrzył na mnie ze łzami w oczach. Poczułam, jak mu żal, że życie tak gna, że się starzeje, że jesteśmy już z siostrą duże.

W dzieciństwie była ukochaną córeczką tatusia. Na wakacjach skakali razem przez morskie fale. Wiązała tacie kucyki na głowie. Usypiał ją do snu kołysanką „Kasieńka malusieńka”. Gdy dorastała, walczyli ze sobą. Wkurzała się, że nie traktuje jej po partnersku, mimo że skończyła już 14 lat! O chłopcach, z którymi się spotykała, mówił „te chłystki”. Wzburzona wstawała od stołu i wychodziła z pokoju, trzaskając drzwiami.

Po pierwszym roku studiów się zmieniło. Trudno sobie wyobrazić, jakby to było, gdyby życie nie podarowało im tego bezcennego czasu razem. Ale i tak gdyby można cofnąć czas, wykorzystałaby go o niebo lepiej.

– Pytałabym o wszystko: o przeszłość, o związek z mamą. Pytałabym go jak mężczyznę. Tworzyli z mamą barwną, namiętną parę. Rozmawiali ze sobą po nocach. Chodzili na bale przebierańców, mama przebrana za kota, tata za myszkę, w rajstopach i spódniczce, uwielbiali to, często się śmiali. Razem przygotowywali święta, potrawy, choinkę. Tyle mogłabym się od niego dowiedzieć o życiu, o związkach. Słuchałabym go – bo miał rację, surowo oceniając chłopców, z którymi chodziłam. Pytałabym go, jak się czuje, jaki miał dzień. Żeby opowiadał o sobie jak najwięcej. Odłożyłabym na bok urazy i pretensje. Dotykałabym go, łapała za rękę, przytulała się, dziękowała.

Żałuje, że wtedy, gdy wyjeżdżał na Mazury, nie wstała się pożegnać, przecież to były trzy kroki. Ukojenie przychodzi wraz ze wspomnieniem snu, w którym tata uśmiechał się i prosił, żeby się o niego nie martwiła, bo tam, gdzie jest, jest mu dobrze. Wyraźnie słyszała jego głos. Obudziła się przeszczęśliwa.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Śro 10:04, 31 Paź 2007    Temat postu:

Jestem przy tobie, córeczko

Małgorzata Liszyk-Kozłowska pożegnała tatę kilka miesięcy temu. Chorował na serce, umierał na nowotwór płuc. Masowała mu plecy, stopy i dłonie, dotykała jego ciała, jakby chciała wchłonąć jego ciepło – na zapas. Mówiła, że go kocha, chociaż takie słowa między nimi zazwyczaj nie były lekko wypowiadane, powietrze stawało się od nich gęste.

Mieli za sobą burzliwą relację. – Byliśmy jak dwa skrzydlate, które stroszą pióra – mówi ze śmiechem Małgorzata. – Gdy zbliżaliśmy się do siebie zbyt blisko, pióra leciały!

Nie potrafił zajmować się dziećmi, nie miał cierpliwości, nie słuchał, nie mówił dobrych słów, bo przecież wiadomo, że się kocha. Pracował, nie miał czasu. Nie wiedział, że granice można wyznaczać pokojowo. Gdy po maturze chciała sobie zrobić rok przerwy, twardo oznajmił, że nie będzie jej utrzymywał, ma iść do pracy. Złożyła dokumenty na uniwersytet i dostała się na studia.

Własna terapia otworzyła ją na tatę. Pomału zaczęła widzieć to, co dostała, zamiast skupiać się na tym, czego nie mógł dać. Wychował się w ciężkich czasach bez ojca. Nie można dać czegoś, czego samemu się nie dostało. Starał się najlepiej, jak potrafił. Często wierzył w nią bardziej, niż ona wierzyła w siebie. To, że mogła się z nim mierzyć, kłócić, wyrzekać się go, miało znaczenie w budowaniu własnej odrębności i samodzielności. Jako terapeutka pomaga ludziom i widzi, jakie to rzadkie. Dzieci nie sprzeciwiają się z obawy, że stracą miłość rodziców. Małgorzata o miłość taty była spokojna.

Pokazał jej, że życie po swojemu daje wolność i radość. Nauczył, że nie ma dni zwykłych i świątecznych, że święto jest codziennie, dlatego trzeba ładnie mieszkać, ładnie nakrywać stół, celebrować życie. Zaraził ją jazzem, miłością do trąbki Louisa Armstronga, do zwierząt. Był czułym dziadkiem dla jej synka.

– Żegnałam go z czystą miłością, bez widm przeszłości – mówi Małgorzata z ulgą.

Czuje jego obecność. – Szłam na operację oka – opowiada. – Pomyślałam o tacie. W głębi serca usłyszałam: „jestem przy tobie, córeczko”.

Pomagać, nie czekać, aż poproszą

Maria Winiarska teraz chce inaczej. Inaczej to znaczy uważnie. Bacznie obserwować, co dzieje się z ukochanymi ludźmi, żeby potem nie żałować, że coś się zaniedbało. Pomagać, nie czekać, aż poproszą. Ale i samej prosić o pomoc. Szukać ludzi, zabiegać o nich, dzielić się z nimi. Rozmawiać, otwierać się. Po śmierci Basi i mamy wykupiła sobie abonament na darmowe rozmowy z bliską koleżanką.

– Za dużo w naszym życiu zaabsorbowania sobą i swoimi sprawami – mówi. – Za mało rozmów, czułości, dotyku.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Śro 10:05, 31 Paź 2007    Temat postu:

I jeszcze koniecznie pamiętać o starszych ludziach w rodzinie, bo czują się bardzo samotni.

– Mama mojego męża ma 86 lat – opowiada Maria. – Pora rodzinnego obiadu jest dla niej wyczekiwanym od rana świętem, cieszy się nami jak dziecko. Mam okropny charakter, bo jestem szybka i niecierpliwa, a bliskie relacje wymagają cierpliwości i wewnętrznego spokoju. Więc mozolnie się tego uczę.

- Wyjeżdżam na weekend - opowiada Kasia Seredyńska. - Mama dzwoni i pyta, gdzie jadę, z kim i kiedy wrócę. Jej troska nie jest dla mnie uciążliwą nadopiekuńczością. Pozwólmy się kochać w ten sposób rodzicom, bo za chwilę może się okazać, że już nikogo nie obchodzi, gdzie i po co jedziemy. Mówię do mamy: „Kocham cię, zależy mi na tobie, dzwoń do mnie, proś mnie, gdy czegoś potrzebujesz, mów mi o tym, jak ci źle i jak ci dobrze”.

Małgorzata Liszyk-Kozłowska już nie zajmuje się „pierdołami”. Co to są „pierdoły”? Wszystko, co nie dotyczy relacji z ludźmi. Gdy umierał tata, odłożyła niemal wszystkie swoje sprawy, żeby z nim być. Zapewnia, że wiele można odłożyć, jeśli się wie po co; jeśli się wie, że życie to także śmierć. W ważnych dla nas relacjach ranimy się, tak po prostu jest. Ale teraz widzi, co często stoi za raniącym zachowaniem drugiej osoby: nieudolnie wyrażona miłość i troska. Widzieć miłość, a nie chęć skrzywdzenia – to wiele zmienia.

Nie wyjdziesz, dopóki się nie pogodzimy!

Od lat piszę o śmierci. To najbardziej ożywczy temat, jaki można sobie wyobrazić. Po rozmowach z ludźmi, którzy stracili bliskich, po napisaniu artykułu jeszcze przez wiele tygodni czuję się tak, jakbym żyła w innym wymiarze. Porusza mnie niemal każde spotkanie, każda rozmowa nie tylko z przyjaciółmi, ale nawet z nieznanymi mi ludźmi. Zdarzenia przestają być oczywiste, są raczej darowane. Jakby film mojego życia został puszczony w zwolnionym tempie. Jakbym grała w nim główną rolę, a jednocześnie siedziała na widowni. Z wolna przesuwają się obrazy, widzę ludzi, ich twarze, uśmiechy, słowa, i wiem, i czuję to całą sobą, że wszystko, co dzieje się między nami, ma znaczenie, jest jedyne i cenne. Najcenniejsze. Najważniejsze.

Kilka lat temu znajomy ksiądz zapytał mnie, czy naprawdę wierzę w to, że kiedyś umrę. To pytanie trafiło w czuły punkt. Czy naprawdę w to wierzymy? Czy wierzymy, że kiedyś – a może już jutro – trzeba będzie na zawsze rozstać się z tymi, których kochamy. Relacje ludzi, którzy nagle stracili bliskich, są źródłem bezcennej wiedzy o nas samych. Są wyzwaniem – każą ryzykować miłość w każdej chwili życia. Nie czekać, ponieważ nie ma chwili do stracenia, gdy każda może być ostatnia. Z perspektywy śmierci okazuje się, że niewiele poza naszymi relacjami z ludźmi wytrzymuje próbę czasu. To, co wydaje się banalne i nadużywane, że najważniejsza jest miłość, dociera do serca rozdzieranego rozpaczą po stracie.

A więc zaryzykować miłość. Postawić ją na pierwszym miejscu. Uznać, że to inni ludzie są naszym najważniejszym punktem odniesienia, a bliskie związki z nimi najistotniejszym celem życia. Z uwagą słuchać tych, którzy już to wiedzą. Takich życiodajnych opowieści słyszałam dziesiątki.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bartek
Gość






PostWysłany: Śro 10:05, 31 Paź 2007    Temat postu:

a ja tam walcze z tym by nie umrzeć i sie nie zestarzeć, mówie poważnie prowadze 31.10.2007 07:49~bartek
już szereg badań na samym sobie by ocenić, co jest prawdą a co nie. Próbuje podpożądkować się około 10 teoriom o starzeniu naraz, począwszy od przeciwutleniaczy skończywszy na aspektach ezoterycznych jak rytuały tybetańskie. Puki co mam 27 lat ludzie dają mi zwykle 22, ale to i tak nie jest jeszcze to co chciałem osiągnąć, bo jednak widze na sobie upływający czas, ale nie poddam sie...
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
popi
Gość






PostWysłany: Sob 11:52, 03 Lis 2007    Temat postu:

Dlaczego teoria, że człowiek jest najszczęśliwszy na starość, jest tak samo szokująca dla młodych, jak i starych?
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kk
Gość






PostWysłany: Pon 10:12, 10 Lis 2008    Temat postu:

Obama zamierza zacząć od zniesienia wprowadzonych przez administrację prezydenta George'a W. Busha ograniczeń na finansowanie z budżetu federalnego badań medycznych z zastosowaniem komórek macierzystych z ludzkich embrionów - powiedział Podesta w niedzielę w wywiadzie dla telewizji CNN.

Obama chce także uchylić przepis zakazujący międzynarodowym organizacjom proaborcyjnym, które otrzymują pomoc finansową z USA, udzielania kobietom informacji o możliwościach przerywania ciąży.

A w Polsce?

Weterani w walkach o wolną Polskę, który z powodów ideowych nie wstąpili do Ludowego Wojska Polskiego nie mają prawa do emerytur wojskowych. Urzędnicy resortu obrony uważają, że zmian nie ma co wprowadzać, bo starzy żołnierze... szybko umierają.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
qawel30
Gość






PostWysłany: Pon 19:43, 23 Sie 2010    Temat postu:

Miałem wypadek samochodowy i w stanie śpiączki z urazem głowy trafiłem na
OIOM. Po jedenastu dniach obudziłem się,rokowania lekarzy były przerażające
mówili nie będę mówił nie będę rozumiał co się do mnie mówi, nie władna prawa
noga i ręka. Z czasem wracałem jednak do zdrowia, rękami i nogami mogłem
poruszać, mówiłem poznawałem rodzinę,poznawałem znajomych tylko nie mogłem
przypomnieć ich imion. Nie widziałem na lewe oko, nigdy nie zbadał mnie
okulista.Mogłem już wstać i wyjść do łazienki ale na tym oddziale jej nie
ma,byłem więc przywiązywany do łóżka, nie przeniesiono mnie na żaden inny
oddział i trzy tygodnie tam leżałem. Po interwencji rodziny przenieśli mnie na
trzy dni na chirurgie chociaż nie miałem nic złamanego, był mi potrzebny
psycholog i logopeda a taki specjalista jest na oddziale neurologi. Nikt mi
nie udzielił informacji co do dalszego leczenia. Po wyjściu ze szpitala na
własną rękę szukałem psychologa. Chcieli tzw doktorzy pozbyć się balastu i
wysłali mnie do szpitala w lublinie na rzekomą operację ucha, tam okazało się
że nie potrzeba żadnej operacji i po dwóch dniach wróciłem z powrotem. Dziś
wiem że po przebudzeniu się powinienem trafić na oddział neurologi i tam być
leczony lekarz powiedział że absolutnie nie przeniesie, chciał pewnie łapówkę
z 10 tyś zł. albo 20 tyś. Dziś po pół roku po wypadku jestem pełnosprawnym
człowiekiem. Zdolnym jestem podejmować wszelkie decyzję, mówię i chodzę
normalnie a ten pobyt w szpitalu jest jak zły sen. Będąc w nim myślałem że
jestem w szpitalu psychiatrycznym.Dziś chciałbym przestrzec wszystkich,nie
mogę uwierzyć że na OIOMIE mówili że jestem bardzo ciężko chory a chłopak
który miał złamany kręgosłup jest lekko chory a najciężej chory umarł po
nocy.UWAŻAJCIE NA LEKARZY W SZPITALU ZNACHORZY PEWNIE LEPSI SĄ!!! I co o tym
sądzicie???
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
andnow2
Gość






PostWysłany: Pon 19:44, 23 Sie 2010    Temat postu:

Myślę, że ośrodek bardziej przydatny pacjentom w stanach opisanych
przez Gawła, niż niejeden ze znanych i trudno dostępnych oddziałów
neurologii. Ośrodek olsztyński ma bardzo dobrą opinię wśród
pacjentów, którym dane było tam trafić, no i spore osiągnięcia
rehabilitacyjne, widoczne gołym okiem po kilkutygodniowym pobycie.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
marcinoit
Gość






PostWysłany: Pon 19:45, 23 Sie 2010    Temat postu:

Dziś po pół roku po wypadku jestem pełnosprawnym
człowiekiem. Zdolnym jestem podejmować wszelkie decyzję, mówię i
chodzę
normalnie...
pelnosprawnym fizycznie ... byc moze ,intelektulanie bezwotpienia
wszyedles gleboko uszkodzony
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum starość nie radość ? Strona Główna -> etyka, moralność, światopogląd Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin